poniedziałek, 30 lipca 2012

Powinieneś walczyć. [2]

Na początek chcę przekazać przeprosiny Nanderi, która aktualnie leni się na wakacjach u cioci. "Wybaczcie mi, że tak zje.ba.łam charakter Izayi, ale po prostu nie da się trzymać jego usposobienia i fabuły, którą wymyśliłyśmy .__. Ale nie martwcie się. Nawet ten odbieg od jego Izayowatości zostanie wytłumaczony w późniejszych rozdziałach!".
Dalej... a no tak. ja też przepraszam, że nie udało mi się jej tego wyperswadować i rozdział się kończy, zanim akcja się rozkręci. Poczekacie sobie jeszcze trochę, ale wierzcie mi - warto!
;3
Życzymy miłej lektury ^-^
 -------------------------------------------

Blondyn uparcie wpatrywał się w czerwonooką mendę przed sobą, która jak gdyby nigdy nic, wykorzystując okazję wpadła do jego domu.
-A jaki to ma związek ze mną? - zapytał, unosząc jedną brew. To był chyba pierwszy raz, kiedy Izaya znalazł się u niego na mieszkaniu. - Poza tym, że prześladują Celty? Innymi słowy: czego ode nie chcesz?
- Zawsze przydadzą się jakieś tanie siły robocze, a chcę… współpracy. Mnie nie na rękę jest stracenie dostawcy, a tobie nie na rękę jest stracenie przyjaciółki – odpowiedział po chwili, kiedy rozłożył już wszystkie zdjęcia. – To oni.
-Tania siła robocza? - powtórzył Shizuo, biorąc do ręki jedną z fotografii. Trochę zamazane, najwyraźniej robione szybko i w ruchu. Może i nie uśmiechało mu się pomaganie czerwonookiej pijawce, ale w grę wchodziło bezpieczeństwo, a może i nawet życie Celty... - Niech będzie. Czego konkretnie chcesz?
- Jak na razie w sumie niczego. – Wzruszył ramionami. - Zbieram informację, jeśli chcesz możesz poszwendać się ze mną. Teraz nie robi mi to większej różnicy, myślałem bardziej żeby wsadzić cię w „Plan B”. Tak gdyby nie chcieli stąd zniknąć.
-Czyli chcesz, żebym zrobił rozróbę? To znaczy... żebym pomógł im zniknąć?      
- Brawo! – Wyszczerzył się i klasnął w dłonie. – Może będzie z ciebie jakiś pożytek! W razie czego będę dzwonić. – Ruszył już w stronę drzwi, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić otworzyły na oścież, a w korytarzu naprzeciw zauważył sylwetkę Shinry.
-Skąd się tu wziąłeś? - zapytał na wstępie. - A z resztą, nieważne. Nigdzie nie idziesz! - oświadczył zdecydowanie, krzyżując ręce na piersi.
- Mam wątpliwości czy to nie odbije się na moim życiu lub zdrowiu.
-Popieram jego wątpliwości - tuż obok Izayi pojawił się Shizuo. - Poza tym nie jestem pewien, czy to w ogóle dobry pomysł, żeby został. Przecież...
-To bardzo dobry pomysł – zaperzył szybko niby-lekarz. - No, jazda, Izaya. Zostajesz, czy tego chcesz, czy nie. To byłoby niegrzeczne, iść teraz, kiedy już wpadło się na imprezę.
- Myślę, że wręcz przeciwnie, jeśli nie zostało się na nią zaproszonym – parsknął, niedbale. – Muszę iść, zaszczycić świat swoją obecnością. Poza tym, trochę mi się śpieszy. Muszę coś załatwić dla bodajże Kadoty, prawda? – Odwrócił się do lekko zbitego z tropu chłopaka.
-Nic mi o tym nie wiadomo - oznajmił Dotachin, który znikąd pojawił się za Shizuo. - Nie próbujesz się czasem wymigać? Shizuo ma urodziny. Powinieneś zostać. – Czerwonooki zachichotał pod nosem.
- Tak, tak. Jeszcze mi powiedzcie, że Shizu-chan ucieszy się z tego powodu. – Mimo wszystko został, usiadł na kanapie i zaczął wpatrywać się w drzwi. Właściwie to nie chciało mu się wracać. Mieszkał dość daleko, a pogoda na zewnątrz nie była zbyt wesoła. Poza tym, zapowiadało się ciekawie, no i będzie mógł prawie bezkarnie wkurwiać blondyna.
Zanim w ogóle Shizuo zdążył zaprotestować Kadota i Shinra jakimś sposobem zawlekli ich do salonu, gdzie czekali juz pozostali goście
-Dobra, gramy w butelkę! - oświadczył Shinra, podnosząc nad głowę wspomniany przedmiot.
-Protestuję - odparł Dotachin. - Mamy przewagę mężczyzn. Co  jeśli wylosują się... wiesz... chłopak i chłopak?
-Wtedy ciągną los z zadaniem - Shinra poprawił okulary, uśmiechając się z wyższością. - Przewidziałem taką możliwość.
- Wymyślałeś te zasady na trzeźwo? – Wypalił Izaya, wstając z siedzenia i ruszając w jego stronę. Niestety nie uzyskał odpowiedzi.   
Usiedli w niewielkim kółku. Niby-lekarz położył pośrodku butelkę.
-Gotowi?- zapytał.
-Głupie pytanie. Kręć - polecił mu Dotachin.
Butelka zawirowała. Wszyscy wpatrywali się w nią wyczekująco na wpół z obawą, na wpół z rozbawieniem.
Chyba tylko Izaya z uwagą śledził ruchy butelki. Kiedy w końcu się zatrzymała, spojrzał na lekko zawstydzonego okularnika.
Shinra i Erika. Brunetka unikała jego spojrzenia, wbijając je uparcie w podłogę. Jej twarz pokrył szkarłatny rumieniec.
-No, jazda - zniecierpliwił się Kadota. – Shinra, do boju!
Shizuo zwrócił spojrzenie na niby-lekarza. Ten z kolei był chyba jeszcze bardziej czerwony niż dziewczyna.
-No, już – ponaglił ich. - Sam chciałeś grać w butelkę - przypomniał, lekko popychając w stronę Eriki.
Shinra powoli zbliżył się do dziewczyny. Serce biło mu jak oszalałe, ale jeżeli z nią nie da rady to jak byłoby z Celty? Otrząsnął się z wszystkich myśli i delikatnie złączył swoje usta z Eriką. Pocałunek nie trwał długo. Można powiedzieć, że jedynie musnęli się wargami, ale nikt nie powiedział, że musi być z języczkiem. Niby-lekarz zaraz po tym wrócił na miejsce.
- I jak było? – Usłyszał jeszcze żartobliwy ton głosu Kodaty, ale postanowił go zignorować.
- Teraz kręci Erika! – Krzyknęła jakaś blondynka, siedząca zaraz obok Izayi.
-Z-Znowu ja? - Erika popatrzyła na butelkę z wyrzutem. Przez chwilę znowu wirowała, żeby ostatecznie zatrzymać się, wskazując...
-Ale tym razem z solenizantem - wyszczerzył się Dotachin.
-No, Shizuo, zrób to - tym razem Shinra to jego popchnął w stronę dziewczyny.
-Już! Już... Spokojnie. Przecież to zrobię, nie? - zezłościł się blondyn. - To bądź co bądź tylko zabawa, tak?
-Co ty się tak przejmujesz? - Dotachin wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem.
-Cicho bądź - zbył go Shizuo i nachylił się, żeby pocałować Erikę. Co to w ogóle był za pomysł, żeby grać w butelkę? Też coś. Prychnął w myślach.
Izaya w ciszy oglądał całe „przedstawienie”. Pierwszy raz widzi Shizuo w takiej sytuacji, uśmiechnął się sam do siebie. To dziwne uczucie, kiedy blondyn zamiast na nim skupia całą uwagę na kimś innym.
Nadal w milczeniu przyglądał się jak chłopak oblizuje swoje wargi i z dziwną, niepasującą do siebie delikatnością zaczyna całować Erikę. Dziewczyna również nie była mu dłużna, po chwili zaczęła oddawać pocałunek. Zmrużył oczy, a jego wzrok sam powędrował w stronę butelki, która nadal skierowana była w Shizuo.
Ze stoickim spokojem i fałszywym uśmiechem, zauważył, że najzwyczajniej w świecie jest zazdrosny, za co szybko skarcił się w myślach. Co go obchodzi z kim i co robi ten kretyn? Wzruszył ramionami w tym samym czasie, kiedy Erika w końcu odkleiła się od blondyna i z jeszcze większym rumieńcem niż tym z przed chwili zajęła z powrotem swoje miejsce.
- Teraz kręci nasz jubilat! – Ponownie usłyszał pisk dziewczyny obok, której miał ochotę bezceremonialnie wbić nóż w gardło. Serio musi drzeć się mu do ucha?
Zanim sięgnął po butelkę, zerknął ukradkiem na Izayę. Sam właściwie nie wiedział, dlaczego. Jakoś tak... zrobiło mu się głupio.
Bzdura, skwitował w myślach.
Mimo wszystko jednak spodziewał się, że pocałunek z Eriką będzie choć trochę bardziej... przyjemny. Tymczasem nie czuł absolutnie nic poza palącym zakłopotaniem.
Z bijącym sercem obserwował, jak butelka wiruje, by ostatecznie zatrzymać się, wskazując na niego i... Przełknął ślinę.
Obecne w pomieszczeniu dziewczyny zaczęły opętańczo chichotać, niektórzy wybuchnęli śmiechem, Dotachin i Shinra z trudem go tłumili. Izaya jedynie zmrużył oczy, po czym westchnął.
- Shinra to o co dokładniej chodzi w tych „losach”? – spytał, czując okropne zażenowanie. Blondyn zapewne zrobi wszystko żeby go upokorzyć toteż nie miał wątpliwości, że nie ważne, co zrobi czy też, co powie nie będzie zbyt ciekawe.
-C-co? Ach, no tak - wydukał chłopak siląc się na powagę. Sięgnął po stojące dotąd na stole pudełko. - W środku jest jakieś sto pięćdziesiąt losów, połowa pusta, jak ją wylosujesz, nic nie musisz robić. Z pozostałych połowa zawiera zadania raczej łatwe... no a druga co najmniej... niecodzienne - wyszczerzył zęby w budzącym niepokój uśmiechu. - Losuje ten, na którego wskazuje szyjka butelki - dodał i odwrócił sie do Izayi. - Ciągnij.
Brunet nadal z nieciekawą miną wyciągnął jedną z kartek i powoli otworzył. Analizował jej treść przez dłuższą chwilę, po czym skierował wzrok w stronę okularnika.
- Rany, rany… Powiesz mi kto to jest tak wspaniałomyślną istotą? – Wypalił w końcu, rzucając kartkę w stronę Shinry, który dostał nią prosto w twarz.
-Organizatorzy - odparł tylko, rozwijając świstek papieru. Przeczytał napis i prychnął śmiechem. - Izaya - zaczął z grobową miną. - Przez tydzień... - zaczął dusić w sobie śmiech. - Masz... masz... -w tym momencie nie wytrzymał i po prostu podał los siedzącemu obok Kadocie. Sam zaczął się krztusić ze śmiechu.
-Masz przez tydzień nosić... - zawahał się, po czym przeczytał tekst jeszcze raz, żeby upewnić się, że to, co zobaczył nie jest złudzeniem. - Strój pokojówki.
- Umiem czytać – warknął, na wpół z rozbawieniem, na wpół z kpiną. – A poza tym, nie ma mowy.
-Nie - oświadczył twardo Shinra. - Zrobisz to, czy tego chcesz, czy nie.
- Chyba sobie żartujesz – Izaya spojrzał na niego przeszywającym wzrokiem. – Nawet jeśli to skąd mam niby wytrzasnąć strój pokojówki?
-To chyba akurat nie jest problem - niby-lekarz zwrócił się do Celty. Dziewczyna zrezygnowała ze swojego stroju legendy Ikebukuro na rzecz czarnego kostiumu i tegoż koloru kasku. Jego nie mogła zostawić, jej szczególny wygląd mógł wywołać w najlepszym razie panikę. - Celty może ci pomóc, prawda? - Dziewczyna kiwnęła twierdząco głową.
Shizuo uśmiechnął sie pod nosem.
-Ale chyba tu go nie przebierzecie, co? Pomogę mu trafić do sypialni - oświadczył, po czym bezceremonialnie złapał Izayę i wyprowadził, czy raczej może wywlókł z pokoju.
- Co ty odwalasz, Shizu-chan? – Próbował się wyrwać, ale nic z tego. Stalowy uścisk bestii nie ustąpił ani trochę.
Usłyszał trzask zamykanych drzwi, a w tej samej chwili Shizuo postawił czerwonookiego na ziemię i przesunął się robiąc miejsce dla Celty. Pomieszczenie jak na sypialnie było dość niewielkich rozmiarów, oczywiście w porównaniu do sypialni Izayi i chociaż było tutaj mniej rzeczy niż u niego, nie wyglądało tak pusto. Niestety nie miał za bardzo czasu się przyglądać, ponieważ dziewczyna zaczęła zbliżać się do niego w zastraszająco szybkim tempie.
- Chyba nie myślisz, że będę w jakiejś kiecce gonił po mieście, szukając informacji – rzucił ostrzegawczo.
Celty zawahała się. Wysunęła z rękawa telefon i wystukała kilka zdań.
||To nie ma nic do rzeczy. Poza tym, już ci zapłaciłam. Mogłeś po prostu wylosować inną kartkę.|| Zastanowiła się jeszcze, po czym dopisała: ||A jeśli mi nie pomożesz, to jeżeli jesteś człowiekiem, zniszczą cię wyrzuty sumienia.||.
- Zapłaciłaś mi za informacje, co do wyrzutów to mimo wszystko nigdy nie miałem z nimi problemów – rzucił, z uśmiechem zauważając, że to zaczyna skutkować. Zraziło go jednak spojrzenie Shizuo i Shinry, którzy przyglądali się całemu zdarzeniu, pilnując drzwi. Delikatnie uderzył plecami o ścianę. - Jeden dzień.
-Tydzień - zacytował treść zadania Shizuo. - Tydzień, cholerna mendo. I nie migaj się szantażowaniem jedynej osoby, która patrzy na ciebie bez obrzydzenia.
- To ironia? Poza tym, nie prosiłem jej o to. Zgadzam się na jeden dzień.
-Tydzień - popatrzył na Izayę kompletnie bez emocji. Z doświadczenia wiedział, że zazwyczaj potencjalne ofiary boją się tego bardziej niż złości. Tym razem też podziałało, Orihara odwrócił wzrok.
- Jeden dzień, maksymalnie… trzy.
-Izaya, nie zmuszaj mnie do użycia siły - ostrzegł, ale Shinra mu przerwał.
-Tydzień, ale tylko w domu. Trzy dni, ale również publicznie - oświadczył. - I na inną ugodę nie pójdziemy.
- Tydzień w domu, ale tylko u mnie. Na mieszkaniu. Bez żadnych niezapowiedzianych gości – wydusił po chwili.
-Świetnie - skwitował Shinra. - Celty, rób co do ciebie należy.
||Wydaje mi się, że powinien się rozebrać. Cienie mogą zniszczyć ubrania|| napisała tylko.
Wszyscy obecni w pokoju popatrzyli na nią jakby przybyła z innej planety.
~
Przez dłuższą chwilę stał w bezruchu gapiąc się w swoje odbicie jak byk w malowane wrota.
- Ej, nawet mi w tym nieźle! – Zaśmiał się cicho, po czym ruszył do salonu. Ooo nie, nie da im tej satysfakcji, wszystko jest przecież w porządku. No, prawie.
Shizuo przyłapał się na tym, że co jakiś czas zerka na Izayę. Całkiem nieźle wyglądał w tej kiecce... Pomijając fakt, że raczej powinno go to bawić tak, jak i pozostałych gości, a raczej budziło szczere zainteresowanie, może nawet po części satysfakcję, Shizuo ku własnemu przerażeniu stwierdził również, że przez jakiś czas zastanawiał się nawet, czy gdyby jednak nikt nie wpadł na pomysł z losami, pocałunek Izayi byłby przyjemniejszy niż ten oddany Erice? Natychmiast jednak odrzucił od siebie tę myśl, szczerze nią przerażony.
Znów usiedli w kole, tym razem jednak Orihara zajął swoje miejsce bardziej klęcząc niż siedząc. Z resztą nic dziwnego.
-To kto teraz kręci? - rzucił Dotachin w przerwach między kolejnymi atakami śmiechu.
- Chyba ja. – Stwierdził Izaya, przenosząc wzrok z falban, które szczerze go rozśmieszały, na przeźroczystą butelkę.
Zgiął się lekko i delikatnie nią zakręcił. Już po chwili zatrzymała się, wskazując idealnie na blondynkę obok niego.
-To co, losują? - zaśmiał się Dotachin.
-Dwie dziewczyny, dajcie losy! - zawołał ktoś inny.
Ignorując głupie zaczepki nachylił się nad dziewczyną i równie delikatnie co wcześniej Shizuo wpił się w jej usta. Pocałunek jednak nie trwał długo, ponieważ brunet czuł się dziwnie zażenowany, kiedy zamiast niebieskich oczu blondynki, zobaczył brązowe, aż zanadto przypominające mu dzisiejszego solenizanta.
Shizuo spojrzał na Izayę, silącego się na spokój, a mimo wszystko aż promieniującego zażenowaniem. Patrzył, jak całuje dziewczynę. Nie do końca rozumiał dziwne uczucie zazdrości, które niespodziewanie szarpnęło jego sercem. Natychmiast odwrócił wzrok.
O czym on do jasnej cholery myślał?
----------------------------------

Ach, to już koniec na dziś. ;( Mi też jest niewypowiedzianie przykro z tego powodu, ale zobaczycie, niedługo się zacznie! ^^

3 komentarze:

Tyzyfone. pisze...

Omg... ja was po prostu kocham! Zacytowałabym tu kilka śmieszniejszych dialogów, ale chyba wam nie muszę mówić, że po prostu płaczę ze śmiechu? W dodatku... łał, tak szybko wątek zazdrości ^^. Mrraaaau . czekam na następne rozdziały i lepiej żeby były szybko, bo będę was dręczyć!

K pisze...

hahaha, od pierwszego zdania tego rozdziału już mi się spodobało. Nie ma to jak zaczynać od mendy. "pomógł im zniknąć" czyli umiejętna przykrywka dla sprzątnięcia ich :) Bluzgi u narratora nie pasują, lepiej rób je tylko u bohaterów *znam z doświadczenia :D*. Nie, nie na trzeźwo, na haju. Celta = kojarzy mi się ciągle z celtycką wiarą i kulturą. Ejjj, myślałam, że to będzie bardziej yaoicowate, a tu nie :P taka zmyłka widzę :P Pozdrawiam, u mnie NN, jeśli Cię to interesuje ;)

Kinzuki pisze...

Ah... Świetny rozdział. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić Izayi w stroju pokojówki xD Co on będzie robił w domu przez tydzień? Czekam na kolejną notkę żeby się dowiedzieć ^^